Rekiny wojny, które "popłynęły"...

W piątek na ekrany kin trafiła ekranizacja tej książki, a ja dzięki wydawnictwu Znak LiteraNova miałam przyjemność zapoznać się z lekturą jeszcze przed jej premierą...

Gdyby nie informacja, że jest to książka opisująca fakty byłabym skłonna uwierzyć, że jest to świetnie wymyślona fabuła, bo sama koncepcja wydaje się wręcz nierzeczywista. Bo niby jak to możliwe, że dwudziestokilkulatek rozkręca firmę zajmującą się handlem bronią i w dodatku zaczyna wygrywać kontrakty dla Pentagonu?

Autor książki - Guy Lawson - jest dziennikarzem i bardzo podobało mi się, że swoją opowieść bazuje na rozmowach z bohaterami tej historii i konsultacjach ze specjalistami. W pewien sposób stara się zrehabilitować trzech "kolesi", jak sam ich nazywa, którzy w wyniku nagonki prasowej i politycznej stali się kozłam ofiarnymi wadliwie działającego systemu. Na pewno nie byli oni też bez winy, ale wygląda na to, że skupiła się na nich frustracja osób, które chciały walczyć z błędnym systemem, a nie mogli dopaść prawdziwych winowajców.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Jest wciągająca, szczególnie jeśli ma się w pamięci, że to wszystko wydarzyło się naprawdę... Dodatkowo autor stara się wszystko jasno i klarownie tłumaczyć, dzięki czemu nawet kompletny laik w temacie broni, pocisków czy wojny może z łatwością zrozumieć o co chodzi.

Serdecznie polecam!




Tytuł: Rekiny wojny
Autor: Guy Lawson
Wydawnictwo: ZNAK LiteraNova
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka
Stron: 336

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

Komentarze