yet another weekend ;)

Ciao ragazzi!
Ten weekend minął pod hasłem lenistwa, chociaż dzisiaj niestety musiałam się wziąć do roboty, bo we wtorek czeka mnie kolejny egzamin połówkowy. W każdym razie w sobotę wybrałam się do centrum licząc na to, że dzieje się tam coś ciekawego, ale niestety rozczarowałam się. Za to miałam okazję raz jeszcze odwiedzić teatr imienia Filippo Marchettiego, którym się tutaj bardzo zachwycają (zarówno teatrem - całkiem słusznie, bo z tego co zrozumiałam pochodzi z renesansu i jest pięknie zdobiony, jak i Marchettim, który był zdolnym kompozytorem urodzonym w Bolonii, niestety jego działalność przypadła na ten sam okres co Verdiego i dlatego nie został aż tak sławny).



 Ponieważ z centrum nie chciało mi się od razu wracać do akademika postanowiłam, że przejdę się na cmentarz, zobaczyć jak u nich wygląda pochówek. Powiem szczerze, że nie spodobało mi się tam, chociaż roztacza się piękny widok na góry i rozumiem, że mało mają miejsca na cmentarzu to miałam wrażenie jakby zmarłych chcieli w blokach pochować... Niby znalazło się kilka normalnych kwater, ale całokształt jak dla mnie przerażający! Generalnie nawet nie wiem jak nazwać taki sposób pochówku bo w sumie katakumby to to nie są chociaż takie było moje pierwsze skojarzenie, ale katakumby są podziemne...





Jeśli jacyś maturzyści czytają ten wpis, to muszę was zasmucić. Jeśli liczyliście na to, że matury w tym roku nie będzie bo kasztany nie zakwitły to powiem wam, że we Włoszech bardzo pięknie już kwitną! I tak po drodze na cmentarz postanowiłam to uwiecznić, żeby nie było żadnych wątpliwości:

Natomiast w niedzielę w centrum było jakieś święto kwiatów, czy jakkolwiek to nazwać. W każdym razie ulice wyglądały cudownie udekorowane kwiatami, i dużą ilością łódek i wszelkich innych marynarskich motywów, co wydaje mi się dziwne biorąc pod uwagę jak daleko od morza leży Camerino, ale skoro mają takie "wdzimisię" to co ja mogę...













Naprzeciwko teatru natomiast usypany z kwiatów był obraz św. Kamili Baptysty Varano, która to święta pochodziła z Camerino. Również pod jej wezwaniem jest klasztor, którego jeszcze nie zbadałam ;)

Ostatnią atrakcją tego weekendu było wydarzenie o nazwie Cortili in fiore, czyli dziedzińce w kwiatach. Z tego co zrozumiałam chodziło po prostu o to, że mieszkańcy Camerino zdobili swoje dziedzińce, a specjalne strzałeczki wskazywały przechodnią, gdzie można zajrzeć. Ja znalazłam takie dwa dziedzińce, niestety jeden nie był zbyt specjalny, ale drugi widać było, że starannie przygotowany nawet mnie zaczepiła pani, która go przygotowała.


Buonasera, a ja wracam do nauki!





Komentarze