W ten weekend miałam gości - przyjechała do mnie ciocia, która mieszka na północy Włoch wraz z mężem - Włochem. W sobotę po południu pokazałyśmy im z Laurą odrobinę Camerino:
A później pojechałam z nimi do Maceraty, oddalonej o mniej więcej 45 km od Camerino. Miasteczko również renesansowe, więc może odrobinę podobne do Camerino, ale po pierwsze dużo większe, a po drugi chyba jednak ładniejsze... ;) Bardzo ciekawie zagospodarowali mury miasta - ludzie, którzy mieszkają przy murach mają kładeczki nad ulicą, po których przechodzą do swoich ogródków na murach.
Tutaj zapraszam na losowe zdjęcia z Maceraty (niestety nie wiem za bardzo co jest co, więc po prostu wczujcie się w klimat :P )
A oto uniwersytet w Maceracie:
kościół Matki Bożej Miłosierdzia i jego wnętrze:
Sąsiedni kościół i jego wnętrze :D
A przy okazji załapałam się na pierwsze we Włoszech lody z gelaterii (pyszne były! cytrynowo-pistacjowe, zdecydowanie lepsze niż jakiekolwiek w Polsce, żadne tam lody w Galerii, czy gdzie tam chcecie nie są tak wyraziste w smaku jak były te w Maceracie)
Natomiast w niedzielę wybraliśmy się nad morze do miejscowości Civitanova Marche. Adriatyk wyglądał cudownie, co prawda plaża jeszcze nie przygotowana dla turystów (jeszcze nie wysypana piaseczkiem i strasznie dużo na niej syfów było wyrzuconych przez morze) i morze zimne, ale za to słońce prażyło solidnie.
A ponieważ zgłodnieliśmy to na obiad koniecznie ryby i owoce morza...
Ale piękne masz te zdjęcia! Pozdrowienia z Lublina. Tesknię.
OdpowiedzUsuń